O Antarktydzie słów kilka…

Ostatnia relacja na blogu w 2021roku, to dobry czas na odrobinę historii Antarktydy

52 dzień

Wspłrz. b.z., stan zalodzenia 10 Na południu bez zmian.

Temperatura powietrza -2C, wiatr 8m/sek ESE. 

Piorę, sprzątam kajutę przed noworoczną godziną 0.00. To rodzaj odruchu Pawłowa – nagrodą jest przekonanie, że jeśli będę uładzony, to Nowy Rok też taki będzie. Bez komentarza. 

Dziś będzie trochę o historii politycznej Antarktydy, tak jak ją pamiętam.  

Sto lat temu, rządy nie miały jeszcze wyrobionej opinii, czy warto podbijać ten kontynent. Sytuacja zmieniła się, kiedy opanowaliśmy przestrzeń powietrzną i do gry weszły samoloty. Mocarstwa polarne, których okryci chwałą obywatele dostarczali coraz więcej informacji o lodowym kontynencie, przystąpiły do jawnej rywalizacji o terytoria antarktyczne. Kulminacją działań była amerykańska akcja wojskowa Highjump (1946-47), dowodzona przez kontradmirała Richarda Byrda. Około 4500 żołnierzy, kilkadziesiąt samolotów, kilkanaście okrętów, kilka osób straciło życie. W trakcie operacji, zupełnym przypadkiem, jedna z eskadr odkryła „lądową oazę w bezmiarze lodu” (cytuję z pamięci wypowiedź Byrda). Nazwano ją Oazą Bungera od nazwiska porucznika Davida Bungera, który wylądował swoim samolotem na jednym z jezior archipelagu. To była światowa sensacja 1947 roku.  

Mimo wielkoskalowej operacji militarnej okazało się, że rywalizacja o Antarktydę nie zostanie rozstrzygnięta. Przyjmowano bowiem, że nie wystarczy odkryć, ale trzeba zasiedlić, aby zostać suwerenem odkrytego terytorium (o odkrywcach i zdobywcach będzie jutro). Przełomem okazał się II Międzynarodowy Rok Geofizyczny (International Geophysical Year, IGY), przypadający na okres 1957-58. Program II IGY skoncentrowany był na badaniach regionów polarnych, z których jasno wynikało, że zasiedlenie Antarktydy jest tak samo realne, jak zasiedlenie Marsa.  

Do zawieszenia politycznej broni doszło tuż po zakończeniu II IGY, kiedy 1 grudnia 1959 roku podpisano Traktat Antarktyczny (wszedł w życie w 1961r.). Traktat postanawiał o odłożeniu do połowy XXI wieku roszczeń terytorialnych, nie anulując jednak wysuniętych już żądań terytorialnych. Ustanawiał Antarktydę kontynentem pokoju i nauki, wolnym od nowych roszczeń, broni i programów militarnych, zarządzanym wspólnie poprzez dyplomację, głównie tzw. dyplomację naukową. W miejsce terminu zasiedlenia wprowadzono pojęcie trwałej obecności, jako warunek uzyskania statusu Strony Konsultatywnej w decyzjach podejmowanych w trakcie Spotkań Państw Konsultatywnych Układu Antarktycznego (ATCM).

 Jak manifestować trwałą obecność? Obecnie przyjmuje się, że całoroczna stacja naukowa, działająca na obszarze Antarktyki (obszar obejmujący Antarktydę i przyległe wyspy), zarządzana przez państwo albo grupę państw, jest koniecznym i wystarczającym dowodem trwałej obecności w rejonie. Polska, dzięki uruchomieniu w roku 1977 całorocznej stacji im. Henryka Arctowskiego (wyspa Króla Jerzego, Szetlandy Południowe), ma status państwa konsultatywnego ATCM.   

Czy pojęcie trwałej obecności wymaga całorocznej, fizycznej obecności człowieka?  Mam wrażenie, że takiego warunku nikt nie stawiał, ale mogę się mylić. Jednak coraz więcej państw instaluje automatyczne stacje badawcze, zamiast horrendalnie drogich w budowie i utrzymaniu stacji całorocznych. Niedawno Międzynarodowy Instytut Badań Sejsmicznych (IRIS) podał, że w ostatnich kilku latach ilość danych sejsmicznych uzyskanych z bezzałogowych, autonomicznych stacji sejsmicznych, wzrosła o 90%, głównie dzięki rozwojowi technik zasilania, zdolnych podtrzymać pracę aparatury pomiarowej  w okresie antarktycznej zimy. Wiedzę zdobytą na Antarktydzie można stosować także w badaniach kosmicznych. Automaty zbierające dane działają już na Księżycu, Wenus i Marsie. Wkrótce mogą być pretekstem do przyjęcia zasady, że robot może być substytutem fizycznej obecności człowieka. W Oazie Bungera będziemy próbowali dołączyć do tego nurtu, testując automatyczną aparaturę do badań geofizycznych. 

Nie będę dalej brnął w wątki polityczne. Zainteresowanym Czytelnikom sugeruję książkę „Deep Freeze” autorstwa Dian Olson Belanger oraz rozprawę doktorską Iriny Gan „Red Antarctic”. Z opracowań polskojęzycznych polecam zeszłoroczny dokument „Od ekspedycji z przeszłości ku wyzwaniom przyszłości. Polska polityka polarna.”, wydany przez MSZ. Warto poczytać.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego