Jako jednostka badawcza prowadzimy często działania edukacyjne, również dotyczące regionów polarnych. Często spotykamy się ze zdziwieniem, że w Arktyce i Antarktyce, miejscach tak daleko położonych od cywilizacji, można znaleźć śmieci i to w dość sporych ilościach. Nie inaczej jest niestety w Oazie Bungera.
73 dzień wyprawy
66°16’29” S, 100°45,00” E, Tz=+1°C Tw=20°C, Patm=991 hP
Zacznę od cytatu: „Niestety, ogromna większość naszej [światowej – przyp. aut.] gospodarki opiera się na samobójczym szaleństwie ciągłego wzrostu… (za: Mayhew, EJERS, 2019, tłum. ML). Albo się samoograniczymy, albo samounicestwimy. Produkujemy, ile wlezie, napychamy się wszystkim, co popadnie, kosztem tych, co przyjdą po nas. Bezsensowna produkcja zatruje nam środowisko szybciej, niż ugotujemy się wskutek globalnego ocieplenia.
Doświadczamy tego w bezpośrednim otoczeniu stacji Dobrowolskiego, gdzie ilość śmieci na metr kwadratowy jest taka sama, jak ilość otoczaków występującej tu moreny polodowcowej. Dominują małe kawałki szkła, których geneza zastanawia. Szkło jest typowe, zielone (tzn. barwione żelazem trójwartościowym), zapewne butelkowe, skoro znajdujemy też szyjki pod korek. Denka płaskie. Na denku data wyrobu butelki IV 1953, nazwa wytwórcy KBŻ (?) pisane cyrylicą. Żadnych papierowych etykiet. Znajduję pół butelki, która w centralnej części ma dwa identyczne, przeciwległe otwory o średnicy ok. 4 cm. Krawędzie otworów są lekko wygładzone, nie wyglądają na efekt rzutu kamieniem. To raczej skutek uderzenia kuli karabinowej. Tym bardziej prawdopodobne, bo znajdujemy sporo łusek. Może znajdziemy jeszcze jakieś przesłanki, które pozwolą zbudować roboczą hipotezę o przyczynach powstania szklanego śmietnika w rejonie naszej stacji.
Sporo jest też różnych metalowych części i pokruszonego plastiku. Papier, którego jest dużo wewnątrz budynków, został pewnie wywiany w inne miejsca Oazy, bo w pobliskim terenie go nie widać. Skończyliśmy instalację aparatury pomiarowej, więc po krótkim odpoczynku, od poniedziałku zabierzemy się za sprzątanie.
Dziś na terenie stacji stanął maszt, na który w niedzielę wciągniemy polską flagę. Maszt zbudowali nam Rosjanie. Stawialiśmy go wspólnymi siłami. Widząc, jak szarpiemy się, nosząc wiadra z wodą pod górę do stacji, pożyczyli nam motopompę i wtłoczyli do naszych zbiorników 600 l wody. Ogromna pomoc. Domek amagnetyczny (pawilon magnetyczny) odgruzujemy do końca już jutro, bo wieczorem po prostu zabrakło nam „pary”. Monika wraca z terenu po całym dniu też na ostatnich nogach.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego