W dzisiejszym wpisie poczytacie co nieco o uwarunkowaniach atmosferycznych okolic Stacji Dobrowolskiego i dowiecie się, czy warto spać w budynku, czy w namiocie.
72 dzień wyprawy
66°16’29” S, 100°45,00” E, Tz=+1°C Tw=22°C, Patm=986 hP
Oaza Bungera słynie z silnych wiatrów. Wieją głównie od wschodu, od strony lądolodu, który schładza masy powietrza, a że zimne powietrze jest ciężkie, to spływa grawitacyjnie z siłą huraganu wprost na nasz obóz. Atmosferycy określają je mianem katabatycznych, co podkreśla grozę sytuacji, bo słowo brzmi tajemniczo i przywodzi na myśl katakumby. Spływa tak nie tylko od kilku dni, ale od kilku tysięcy lat, nie pozwalając na akumulację śniegu. To jedna z przyczyn braku pokrywy lodowej w Oazie.
W tym roku pogoda nie rozpieszcza. Wsiewa nie pamięta takiego surowego lata, a był tu już kilka razy. Zwykle w styczniu zdarzają się dłuższe okresy ciszy i bezchmurnego nieba, jednak w ciągu naszego, już dwutygodniowego pobytu, ledwie dwa, trzy dni były pogodne. Z drugiej strony, tyle samo dni było śnieżnych, a to latem w Oazie zdarza się wyjątkowo. Z reguły pracujemy poza budynkami, wichura nie wichura. Bywały chwile, kiedy szedłem w pozycji mocno skośnej, z dłońmi sięgającymi prawie do ziemi. Trudno, może następnym razem trafimy lepiej.
Budynki stacji znoszą wichury bardzo dobrze. Wiatr hula na zewnątrz, ale nie w środku. W czasie huraganu budynkiem trochę trzęsie, ale to nic w porównaniu z kołysaniem wieżowców w czasie wichury na Kępie Potockiej w Warszawie. Jest cicho i przytulnie. Piec stoi w centralnej części, na wprost wejścia do „Warszawy”. Kiedy się rozgrzeje, w ciągu godziny mamy 18°C, a większą część dnia powyżej 22°C, przy 0°C na zewnątrz. Wyłączamy go przed pójściem spać, a ranek wita nas temperaturą kilku stopni powyżej zera. Nie jest źle, jak na ściany ok. grubości 10 cm i kilka szczelin na łączach.
Walory budynku testuję na sobie, bo Monika, Adam i Wojtek preferują namioty. Nie wyglądają na niewyspanych, choć na zewnątrz potrafi być -10°C. Jednak co innego dobrze spać w chłodzie, a co innego budzić się w nim. Krytyczną chwilą dnia jest opuszczenie śpiwora. I to jedyna chwila, kiedy nie myślę ciepło o Antarktydzie.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego