W zdrowym ciele zdrowy duch

Nasi koledzy nie próżnują – w wolnej chwili dbają o kondycję fizyczną i regularnie odwiedzają “Hades”.

Tych z Was, których zaniepokoiła nazwa piekieł z mitologii greckiej uspokajamy, że chodzi o… siłownię. Przynajmniej jej istnienie jest niezagrożone, a więc okazja do ćwiczeń stale aktualna – w przeciwieństwie do basenu na pokładzie, który już jutro traci swój żywot.

Zapraszamy do lektury doniesień prosto z “Akademika Fiodorowa”!

16 dzień rejsu

Przez lato przechodzimy jak burza. Trwało od Teneryfy do dziś, w sumie tydzień. Przepełnione chmurami, zza których sporadycznie wyglądało słońce. Skąd tyle chmur? Czyżby parowanie przeważało nad skraplaniem? Jeśli tak – to niedobrze. Nie będę jednak ciągnął tego wątku, bo nie mam uprawnień zawodowych. Co więcej, przy śniadaniu Adam i Wojtek mi mówią, że przesadzam, że koniecznie chcę być opalony i byle chmurka mnie drażni. Tak czy siak, lato się kończy, czego dowodem jest zapowiadany na jutro demontaż basenu.

W zespole atmosfera rodzinna. Serdeczność za serdeczność, szczerość za szczerość , czasami ktoś komuś dotnie, a ten się odwdzięczy pięknym za nadobne. Urazy nie trwają długo, bo instynkt samozachowawczy nakazuje szukać kompromisu i nie ustawać w mozolnym Team building.

W tym kontekście odkrywamy radość z wspólnych zajęć z wychowania fizycznego (dawniej WF, dziś fitness, stretching, pilates i takie tam). Ćwiczymy regularnie (choć nie zawsze w tym samym składzie) dwa razy dziennie po 45 minut o 12:45 i 18:00.

Mamy jeszcze około 10 dni na podreperowanie tężyzny fizycznej, bo potem ciężarami w siłowni będzie ciskać Neptun – doświadczenie uczy , że niedługo po wyjściu z Cape Town facet staje się nieprzyjemny. Budujemy siłę i sprawność treningiem funkcjonalnym, który imituje prawidłowe podnoszenie skrzyń z wykorzystaniem nóg czy chodzenie po kamieniach pod obciążeniem. Wzmacniamy mięśnie prążkowane i gładkie, poprzeczne i podłużne, ścięgna i stabilizatory, rozciągamy kręgosłup, spinamy barki, uruchamiamy trzeszczące stawy, likwidujemy tłuszcz wisceralny (na ile się da…).

To wszystko na labilnym podłożu, co odróżnia nasz trening od ćwiczeń w siłowaniach na kontynencie.

Wieczorem czyhamy na księżyc, ale chmury jak zepsuta kotara w teatrze ani drgną. Idziemy spać.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego