5 grudnia IV Wyprawa Geofizyczna na statku “Akademik Fiodorow” opuściła Cape Town. Do kolejnego punktu podróży, rosyjskiej stacji Progress na Antarktydzie, pozostają ponad 4 tysiące kilometrów.
27 dzień rejsu
40°00,00’ S, 17°43,08’ E, kurs = 180°, V=13,2 kn
W sobotę półoficjalny raport (zapomniałem w nim dodać, że mamy zapewnioną opiekę lekarską oraz swobodny dostęp do siłowni i sali fitness), w niedzielę dzień odpoczynku, czas zatem uzupełnić blogowe wpisy.
W sobotę sztorm był szybszy od nas. Zanim zdążyliśmy wyjść z portu, po południu szalał już na dobre. Wyjście w ocean przełożono na niedzielę. Sobotnie zaciemnianie Słońca przez Księżyc odbywało się w Cape Town za zasłoną chmur. Słyszymy, że nie ma czego żałować, bo zaćmienie było tutaj raczej umowne. Na Trollu, zaprzyjaźnionej stacji norweskiej, zaćmienie było większe. Jednak koleżanki i koledzy z Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego, kilka tysięcy kilometrów od nas, mieli – podobno – 96% zaćmienie (Słońca). Przyjaźnie zazdrościmy i pozdrawiamy całą załogę młodszej siostry Stacji im. A.B. Dobrowolskiego!
W niedzielę, na godzinę przed oddaniem cum, na pokład wchodzą służby z psami i sprawdzają wszystkie zakamarki. Psy wydają się zadowolone z tej roboty. Słyszymy, że na pokładzie jest ok. 170 osób.
W mojej pamięci z pobytu w Kapsztadzie pozostanie Table Mt (Góra Stołowa), przebierająca się co chwila w różne czapki z chmur, widok ceglanego muru magazynu portowego przy naszym nabrzeżu oraz nieszczęsna foka, konająca na wielkiej oponie nadbrzeżnego odboju ze sznurem sieci rybackiej zapętlonym na szyi. Sumienie ścisnęło gardło, nie śmiałem zrobić jej zdjęcia.
Podobno to, co widzę za burtą po wyjściu z portu, to już nie jest sztorm. Wojtek, wytrawny sternik, ocenia stan morza na czwórkę. Po południu pierwsze, bardzo konstruktywne spotkanie z Wołodią, moim kolegą po fachu, paleomagnetykiem z uniwersytetu w Moskwie. Wieczorem ocean zmienia rytm falowania z rockowego na bardziej zgodny z rytmiką ballady Hey Jude zespołu The Beatles. Zasypiamy bez problemu.
Dziś (poniedziałek) stan morza bez zmian. Trzymamy kurs 180°, czyli wprost na biegun południowy. Do rosyjskiej stacji Progress mamy jeszcze ponad 4000 km. Właśnie przekroczyliśmy 40 równoleżnik i formalnie weszliśmy w strefę ryczących czterdziestek. Powitało nas słońce i słaby wiatr. Wchodzimy między dwa niże, być może kapitan zdecyduje się na manewrowanie w spokojniejszej strefie? Mimo to wszyscy radzą solidnie zasztauować bagaż kabinowy, więc pakuję drobiazgi do dużej żółtej torby i wsuwam pod kanapę. Czekamy.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego
Na dowód, że statek czeka ciężka próba, prof. Miloch jeszcze z portu w Cape Town przesłał nam wczoraj dwa zrzuty ekranu: