Statek “Akademik Fiodorow” przekroczył magiczną linię 60 stopnia szerokości geograficznej południowej. Oznacza to, że wyprawa znajduje się na antarktycznych wodach.
29 dzień rejsu
51°18,84’ S, 17°39,22’ E, kurs = 180°, V=14,5 kn, stan morza 6
Temperatura wody dramatycznie spadła i wynosi już tylko 1,5°C. W nocy przeszliśmy przez strefę konwergencji wód o różnych temperaturach, która dzieli życie w oceanie na dwa odmienne biologicznie światy. Powietrze też wieje chłodem. Znaleźliśmy się w strefie dryfu zachodniego, planetarnego pasa transmisyjnego, przenoszącego z siłą huraganu masy powietrza z zachodu na wschód. Opuściliśmy „ryczące czterdziestki” i weszliśmy w strefę wpływów „wyjących pięćdziesiątek”. Z deszczu pod rynnę.
Kapitan manewruje poprzez zmienne w czasie gradienty ciśnienia atmosferycznego, dzięki czemu unikamy dużych kłopotów. Średnia amplituda kiwania w płaszczyźnie prostopadłej do osi lodołamacza nie przekracza 20° (klinometr wykonałem samodzielnie, zawieszając długopis na poziomej żyłce – pan Słodowy byłby zadowolony). Jednak w porywach wychylenia są na tyle duże, że przed chwilą straciłem kontakt z biurkiem, odjeżdżając na krześle w kierunku drzwi.
Adam i Wojtek, którzy mieszkają na niższym pokładzie, nie przeżywają takich dramatów. Wojtek tłumaczy, że u nich krzesło przesunie się mniej, bo są bliżej osi rotacji kiwającego się statku. Zdolniejsi uczniowie fizyki rozrysują sobie ten przypadek bez problemu. Monika zignorowała bujanie i uczy się rosyjskiego.
Gdzieś za horyzontem leży Antarktyda. Jeszcze jej nie widać, ale niedługo pojawią się lodowi posłańcy tego samotnego kontynentu o żeńskim imieniu. Ciekawe, w języku polskim każdy kontynent nosi imię żeńskie. Kontynenty mogą, a my nie? Czy są w języku polskim męskie imiona rodzaju żeńskiego? Utkwiło mi w pamięci Jan Maria, innych nie pamiętam.
Dla większości z nas lodowata natura Antarktydy wydaje się oczywista. Mało kto pyta (poza naukowcami, bo stawianie takich pytań, to ich zawodowy obowiązek), dlaczego Antarktyda pokryta jest lodem. A przecież zaledwie 100 mln lat temu było inaczej. Antarktyda wraz z Australią cieszyły się umiarkowanie ciepłym klimatem, tworząc siostrzaną parę połączoną kontynentalnymi więzami. Aż więzy pękły. Bezwzględny ryft pognał Australię na północ, Antarktydę na południe… Z żalu za Australią, Antarktyda zalała się lodowymi łzami i tak, nieutulona w żalu, od blisko 30 mln lat pozostaje okryta białym trenem. Australia zaś, wypłakawszy ostatnią łzę, z wolna zamienia się w pustynię.
Nie należy rozdzielać rodzeństwa.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego