Niedzielę nasi koledzy świętowali godnie – uczestnictwem w prapremierowym pokazie filmu dokumentalnego Piotra Łepkowskiego pt. “Pierwsza polska stacja antarktyczna”.
34 dzień rejsu
61°52,89’ S, 59°,01,98’ E, kurs = 95°, V=10,8 kn, stan morza 7
Wczoraj rano wiatr wyje prosto w statkowy nos (jak mówią Rosjanie), śnieg siecze poziomo, ocean szaleje. Niespodziewanie rozwinął się cyklon. My na jego barycznym skłonie. Fale długie, wysokie i rozchełstane, ale rozpędzony do 15 kn, lekko rozkołysany lodołamacz jakby ich nie zauważał. Na pokładach pustki, tylko Anatolij ubrany w kwieciste bermudy pod zadaszeniem głównego pokładu wykonuje zwyczajowe skręty tułowia w poziomie.
Po południu na helidecku dołączam do Efima i Chamila z wyprawy do Stacji Vostok oraz Wojtka. Spacerujemy wokół helikoptera marynarskim krokiem, wszyscy w pełnych strojach BHP oczywiście.
W sali 549 celebrujemy prapremierę filmu dokumentalnego Piotra Łepkowskiego pt. Pierwsza polska stacja antarktyczna. Sala kinowa ok. 4 m2 wypełniona po brzegi, na widowni zasiedli członkowie DET (Dobrowolski Expedition Team). Pokaz trwał godzinę, recenzje były przychylne. Film wkrótce będzie dostępny na instytutowym kanale informacyjnym.
Dziś poniedziałek, 13 grudnia. O świcie budzi mnie cisza. Zerkam przez kajutowe okienko. Na pierwszym planie podest, okalająca go czerwona barierka, na podeście zaśnieżona drewniana europaleta, a na niej zaprzyjaźniona czarna beczka i kawałek czarnej folii zwisającej z barierki . Po prawej stronie masywne drzwi do magazynu. W tle totalna mgła. Bezruch. Jesteśmy w wielkim, siwym Nigdzie. Gdyby nie grawitacja, nie wiedziałbym, gdzie niebo, a gdzie ziemia. Jesteśmy w oku cyklonu.
Po kolacji zwykle spacerujemy po pokładach na dobry sen. Gdy noc jest pogodna, niebo południa oszałamia gwiezdnymi konstelacjami, nieznanymi przybyszom z północnej półkuli. Gwiazdy jak ludzie przechodzą różne stadia rozwoju – od pełnej wigoru młodości, poprzez stateczną dojrzałość, aż po wiek starczy, gdy stają się czerwonymi gigantami i po miliardach lat pod ciężarem własnej wielkości zapadają się w sobie, by zostać białymi karłami.
Na przykład trzy gwiazdy w pasie Oriona, jak czytałem, są niemowlakami, bo powstały ok. 2 mln lat temu. Wynikałoby z tego, że dinozaury, które wymarły ok. 60 mln lat temu, widziały Oriona bez pasa. A gdyby tak wykonać paleoastronomiczne mapy nieba na wzór geologicznych map paleogeograficznych? I obejrzeć je w przyśpieszonym tempie, jak ogląda się rozpad superkontynentu Pangei? Może z feerii zapalanych i gasnących światełek dowiedzielibyśmy się czegoś nowego o kreacji Wszechświata? Jeśli to wszystko stworzył Pan Bóg – to może dowiemy się przynajmniej, jak on to zrobił…
Przesłane przez Marka Lewandowskiego