Święta Bożego Narodzenia coraz bliżej – w tym roku dla naszych kolegów płynących do Oazy Bungera z pewnością będą całkowicie odmienne od tych tradycyjnych, ale i pewnie jedne z takich, które będzie się pamiętać do końca życia. Po przetransportowaniu załogi i cargo do stacji Wostok “Akademik Fiodorow” płynie dalej.
41 dzień rejsu
68°34,76’ S, 76°02,93’ E, kurs = 267°, V=14,6 kn, stan morza 1
Niedziela minęła na odpoczynku. Monika pisała pamiętnik i martwiła się, czy wystarczy jej pięknego, czerwonego atramentu, który dostała na wyprawę wraz z gęsim piórem i notatnikiem od przyjaciół z instytutu. Wojtek chodził po pokładach obwieszony aparatami fotograficznymi i uwieczniał okolicę, która co i rusz zmieniała nastrój i koloryt zależnie od pory dnia. Adam na przemian ładował baterie w stołówce i rozładowywał je w siłowni, szykując ciało i psyche do inwazji w Oazie Bungera. Ja zaś wpatrywałem się w wielką górę lodową i pocieszałem ją, mówiąc: „Nie martw się moja piękna – ciepła, słoneczna przyszłość to ponura wizja pesymistów”.
Podpatrujemy też przyrodę, dziś głównie pingwiny. Te, które widzimy w Prydz Bay, to mało pozbierane towarzystwo. Na lodzie suną do przodu na brzuchu, podpierając się dziobem i odpychając skrzydłami. Czasami wstaną, postoją, odpoczną. Z pozycji stojąc do pozycji leżąc przechodzą, padając na dziób. I tak da capo al fine. Mogłyby co prawda polecieć, w końcu mają skrzydła, ale nieloty takie wolą nurkować. Z wody wyskakują na lód jak oparzone, szczególnie w ucieczce przed antarktycznym lampartem (żaden lampart, tylko czarna, żarłoczna foka z lamparcią głową ozdobioną wielkimi wąsami – Wojtek ma zdjęcia!). Wędrują szeregiem w dal, by za godzinę albo dwie wrócić w to samo miejsce. Zostawiają na śniegu swój trop złożony z linii środkowej (ślad po tułowiu), łukowatych cięć po bokach (ślad po skrzydłach) i rytmicznych dołków (ślad po dziobie). Całość układa się w choinkę z bombkami. Chętnie też rozmawiają z ludźmi, kiedy ci kraczą, naśladując ich głos.
Zastanawiam się, dlaczego pingwinów nie ma w Arktyce. Może ktoś wie? Tylko bez spekulacji, proszę o konkrety, a nie tam żadne “może”, “chyba”, “zapewne”, “wydaje się”, “przypuszczam” etc.
Sukcesem, mimo niesprzyjających warunków lodowych, zakończyła się kilkudniowa operacja rozładunku sprzętu i transportu ludzi, jadących dalej na stację Vostok. Jednak zimownicy udający się na stację Progress muszą poczekać z tego powodu do końca lutego na transport ze statku na ląd.
Dziś jest poniedziałek, ostatni przed Świętami Bożego Narodzenia. Jest ciepło, słaby wiatr od wschodu, świeci słońce, pingwiny dyskutują na krach. Od 8 rano znowu płyniemy, tym razem na wschód, wzdłuż brzegów Antarktydy.
DET jest ekumeniczny, więc wszyscy czworo oczekujemy nadchodzącej Wigilii. Tradycja przenika światopoglądy.Osobiście, na przykład, wolę jajeczko, choć opłatek też ma swoje walory. Za to bardziej mnie wzrusza choinka niż zajączek. Zostawiamy oczywiście wolne miejsce przy stole, a nuż ktoś zapuka? Z gości najbardziej liczę na Św. Mikołaja, tym bardziej, że ma stosunkowo blisko.
Tak, tak, nareszcie mogę Wam zdradzić sekret, że za górami, lodowcami, w wysokiej kambryjskiej skale w sercu Oazy Bungera mieszka południowy Św. Mikołaj. Jego sanie unoszą się w przestworzach przy pomocy albatrosów, co jest efektywniejszym sposobem napędu niż latające renifery. Prezentami są pełne ciepłych uczuć listy pisane na czerpanym papierze, a także dobre słowa, które nieoczekiwanie pojawiają się w ustach skłóconych ludzi, czy przyjazne gesty i znaki pokoju, przekazywane sobie nawzajem.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego