Wigilia

Kiedy powracamy do świata dziecięcych marzeń

Książeczka, którą wspomina prof. Lewandowski. Zdjęcie dzięki uprzejmości Pana Zbyszka Nawrota.
Dziękujemy!
Książeczka, którą wspomina prof. Lewandowski. Zdjęcie dzięki uprzejmości Pana Zbyszka Nawrota.
Dziękujemy!

45 dzień rejsu

66°20,89’ S, 92°47,83,93’ E, kurs = 0°, V=0, stan zalodzenia 10

Wczoraj był przesympatyczny dzień rozmowy z przyjaciółmi w instytucie. Mimo odległości przez pół globu, mogliśmy się poczuć częścią wspólnoty.
Dziś Wigilia, więc dzielę się opłatkiem, także z sobą samym, jak zawsze wyrażając przy tym życzenie. W ten dzień zwykle ogarnie mnie melancholia. Kiedy byłem mały, tata ustawiał pod choinką wigilijną szopkę. Taka cienka książeczka z grubymi okładkami. Na okładce z przodu widniał Święty Mikołaj z brodą. Pociągnięty za nią, pokazywał język i zamykał powieki. Na tylnej okładce Święty Mikołaj powoził saniami, które wzlatywały w przestworza nad ośnieżone góry, rozsypując prezenty na wsie i miasteczka, rozlokowane w dolinach. W nich jasne domki z żółtawymi szybami, czerwonymi dachami i czarnymi kominami, z których unosił się siwy dym. Przy rozkładaniu książeczki, jeden z domków ożywał. Budował się na moich oczach, unosząc ściany i dach, a kiedy już okładki legły na podłodze, przez okienka z celofanu można było zajrzeć do środka. W środku piec, wigilijny stół a przy stole dzieciarnia i uśmiechnięci rodzice. Na piecu kot, przy stole pies z wyciągniętym ku górze pyskiem, czekającym aż mu coś spadnie. Przed domkiem wielka choinka udekorowana światełkami i bombkami oraz Święty Mikołaj, który właśnie wylądował i zdejmuje z sań wielki wór, pełen kolorowych pudełek, przewiązanych wstążkami. Wokół domu leśna polana, tu i ówdzie sarenka albo zajączek. Przez dach domku wkładałem jedną z żaróweczek choinkowych lampek i wtedy domek jarzył się pięknym ciepłym światłem. Świat dziecięcych marzeń.

Dziś tamtego świata już nie ma, ale pod choinką pojawił się nowy, tym razem realny. Świat lodu i śniegu, zamknięty jak w muszli perłopława między niebem, a oceanem. Nie daje się opisać słowami, namalować na płótnie, uwiecznić na fotografii, wyrzeźbić, zagrać, zaśpiewać, zatańczyć… Trzeba go poczuć przez skórę, zobaczyć w pełni barw, odetchnąć bezwonnym powietrzem, zachłysnąć jego przestrzenią… Świat, który poraża wielkością, grozą i pięknem. Zamarł w bezruchu, skuty mrozem, bezgłośny i bezlitosny dla tych, którzy chcieliby naruszyć jego mir.

Stojąc przywarty do burty roztrzęsionego lodołamacza, wbijam sobie w mózg stoicki lodowy krajobraz, prosząc, aby utrwalił się na zawsze. Aby śnił mi się często, zamiast chaotycznych bzdur wymyślanych na poczekaniu przez sieć neuronów. Abym mógł się odwołać do niego, gdy nadciągnie tornado kryzysowych myśli, obracających w perzynę chwilowy ład zwodnych paradygmatów. Aby jak zimny okład wymroził złe wspomnienia. Oaza spokoju, która niech zawsze będzie ze mną.

Spokojnych Świąt. Takie mam dzisiaj wigilijne, osobiste życzenia.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego