Skąd wziąć wodę?

Nasi koledzy jako tako urządzili się w nowym miejscu. Ba, mają nawet całkiem nieźle wyposażoną łazienkę. Problem jest tylko z wodą, którą niestety trzeba nosić z pobliskiego jeziorka.

67 dzień wyprawy

66°16’29” S, 100°45,00” E, Tz=-1°C Tw=23°C, Patm.= 991 hP

Rosjanie doceniają naukową klasę Moniki i zabierają ją helikopterem na cały dzień w egzotyczne miejsca na południu Oazy Bungera. My porządkujemy bazę, starając się zamienić magazyn wszelakiego dobra na zorganizowaną przestrzeń do życia. Adam i Wojtek organizują umywalkę, na którą składają się dwie beczki (duża z tyłu i mała z przodu), a na nich odpowiednio kanister na wodę z kurkiem u dołu i miednica. Nareszcie nie musimy już myć rąk na dworze.  Umywalka jest po sąsiedzku z piecem, woda do mycia ma więc temperaturę lekko ponadpokojową. Całość, na którą obok umywalki i pieca składa się także ekologiczne WC, imituje elegancką łazienkę w hotelu Sofitel Troison d’Or w Brukseli.

Wodę nosimy wiadrami z jeziora. To kłopotliwe i męczące zajęcie. Jeżeli jednak chcielibyśmy mieć saunę lub wannę, nie mówiąc o krytym basenie, to trzeba zmienić system dostawy wody do bazy. Teraz nic nie wymyślimy, ale poradzimy się kogo trzeba po powrocie do domu.

Po południu ustawiamy sejsmometr w domku sejsmologicznym i grawimetrycznym. W środku jest już czysto i schludnie, a także dość ciepło, bo dzień jest słoneczny. Początek jest trudny, bo czujnik sejsmiczny nie chce się ustabilizować. Dzwonię do Janusza, a on zaleca uziemienie rejestratora oraz cierpliwość. Tak robimy, a przy okazji nadajemy domkowi status pawilonu geofizycznego. Domek jakby urósł i się wyprostował.

Wieczorem spacerujemy po „Cziornoj Sopce”, wielkiej skale zbudowanej z kambryjskich dolerytów, odległej kilkaset metrów od bazy. Chodzimy na palcach, aby nie przeszkadzać Świętemu Mikołajowi, który na pewno śpi po ciężkiej pracy w Święta. Ze szczytu rozciąga się panorama 360 stopni na Oazę Bungera. W świetle zachodzącego słońca, szarobrązowy pejzaż oazy zmienia monotonny kolor na całą gamę barw, których opisanie przekracza moje umiejętności malowania słowami. Przyjedziecie, zobaczycie.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego