Bałwan na końcu świata

Nie ukrywamy, że czekaliśmy na tę wiadomość! Śnieg wyniesiony z budynku “Kraków” zamienił się w bałwana (przypominamy, że na Antarktydzie obecnie panuje lato).

86 dzień wyprawy

66°16’29” S, 100°45,00” E, Tz=+0°C, Tw=22°C, Patm= 987 hP

Wiatr opadł z sił, nastała cisza. Spadł śnieg i stłumił kurzawę, pokrywając cienki już lód na jeziorze białym puchem. Na podwórku (teren pomiędzy „Krakowem” i „Warszawą”) pojawił się bałwan, ulepiony ze śniegu wyniesionego z pomieszczeń „Krakowa”. Bałwan jest niski, krępy i ma ruchomą głowę, którą można obrócić na wszystkie strony świata. Teraz patrzy na wschód, ale przedtem patrzył na zachód. Kręcimy bałwanią głową, ciesząc się jak dzieci. Wygląda na to, że im bliżej końca, tym większe rozluźnienie, jak pod koniec 7. godziny lekcyjnej.

Syndrom zaniku woli w szkolne popołudnie to skutek przeciążenia pracą, stąd ostatnie godziny dnia zajmowały zwykle przedmioty uważane za drugorzędne jak filozofia, godzina wychowawcza bądź geografia, no chyba że geograf/ka był akurat dyrektorem/ką szkoły. Na godzinie wychowawczej zdarzały się lekcje uświadamiające (osobno dla dziewcząt i chłopców), na geografii rozluźnienie było już pełne. W rozhuśtanej głowie mieszają się pojęcia, miejsca i zdarzenia. Nie dziwi więc wpis autorstwa ~Koval, który kilka lat temu znalazłem na stronach jednego z komunikatorów, gdzie rozgorzała dyskusja na temat wokół pacyficznego pierścienia ognia (ang. ring of fire). Wpis pamiętam, a idzie on tak:

„To jest jeden z najbardziej sejsmologicznych regionów na kuli ziemskiej, od wschodnich wybrzeży A. Południowej, przez Hawaje, aż po wybrzeża Japonii do Indonezji, gdzie na początku XX wieku wskutek erekcji wulkanu na Karakorum znikła cała wyspa aż z archipelagiem…”

Kto znajdzie wszystkie błędy i poda swój adres e-mail, będzie mógł odebrać nagrodę. Na dziś wystarczy.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego