Raporty

Składanie wniosków, pisanie sprawozdań to może mniej znany, ale nieodłączny element pracy naukowca. Dla relaksu zawsze pozostaje pisanie bloga.

99 dzień wyprawy

65°43.76 S, 100°02.74 E, Tz=-4C, Patm=979 hP, stan zalodzenia 8

Przez ostatnie dwa dni młodzi szaleją w chmurach i na lodowcach. Udało im się zebrać unikalny materiał do badań, a także obfotografować miejsca dotąd niezdobyte. Wrócili pod wieczór skonani, ale szczęśliwi. Mają swoją wisienkę na torcie, która im się należy jak psu zupa po ciężkiej, fizycznej pracy w Oazie. Pogłębili ponadto więzi przyjaźni z Wsiewą, Dimą i Wołodią, co nie jest bez znaczenia dla nich wszystkich.

Jutro pewnie odpłyniemy z lodowca Shackletona, więc trochę więcej czasu niż zwykle poświęcam na sentymentalne łażenie po pokładach ”Fedorova”. Na pokładach kilka osób, przede wszystkim na rufie. Stoją i patrzą w dal, więc myślę, że tacy jak ja, sentymentalni i wspominający pejzaże Oazy Bungera. Wybieram chodzenie w kółko po lądowisku dla helikoptera, gdy on w tym czasie z moimi buszuje w śnieżnym zbożu. Chodzę raz wolniej, raz szybciej, podskoki, wymachy rąk… Wszak ostatnie dwa dni spędziłem głównie w pozycji leżąc, czas zatem wrócić (powoli, powoli!) do aktywności fizycznej. Tak sobie biegam i skaczę, a oni na rufie ciągle stoją i patrzą w dal. Myślę – leniwce takie…

Krew zaczyna krążyć, myślenie wraca, poczucie odpowiedzialności też, więc idę do kajuty i piszę raport. Tak mija mi czas do kolacji, a po kolacji znowu raport. Matko kochana, te raporty i sprawozdania to chyba jakaś kara za wykonaną robotę. Kiedy skończę ten raport, trzeba będzie zabrać się za kolejną aplikację o pieniądze, która, w przypadku sukcesu, zakończy się następnym raportem. I tak w kółko, przez całe lata. W końcu późnym wieczorem poddaję się i padam na koję. Ale z raportem w głowie trudno zasnąć. Więc wstaję i jeszcze piszę bloga na dziś, ot tak, dla relaksu. Wyślę go jednak już jutro, bo o 22-giej wyłączyli komunikator.

Przesłane przez Marka Lewandowskiego