102 dzień wyprawy
66°32.37 S, 92°57.87 E, Tz=-5C, Patm=985 hP, stan zalodzenia 9
Znowu 9-ta rano, kawa ze śliwką, za oknem pełne słońce i 8 stopni mrozu. Komputer trzymam w dłoni, bo lodołamacz wbija się w lód blisko stacji Mirnyi i biurko w kabinie strasznie się trzęsie. Parkujemy (te lądowe nawyki…) przy wyspach, na których pracowaliśmy 7 tygodni temu (vide Dzień 50.). W tym czasie lód ścieniał tak, że lodołamacz może wreszcie ujawnić całą swoją moc. W niewielkiej odległości widać budynki Mirnego i całą drogę, jaką przeszliśmy będąc tutaj poprzednim razem.
Wczoraj w rozmowie Wojtek powiedział, że Antarktyda to kalejdoskop, w którym wszystko zmienia się z minuty na minutę. Kalejdoskop. Ostatni raz trzymałem go w ręku kilkadziesiąt lat temu. Tubus podzielony na sektory oddzielone lustrzanymi ściankami, a w każdym sektorze, za cienką szybką na końcu tubusu, małe, kolorowe szkiełka. Kręcąc tubusem, oglądałem co chwila inną układankę, która jednak w lustrzanych odbiciach formowała niezwykły, fraktalny wzór. Każde pokręcenie o kolejny kąt zmieniało obraz, a im szybciej kręciłem, tym szybciej się zmieniał. Jak w kalejdoskopie. Jedno wszakże pozostawało niezmienne. Skład kolorowych szkiełek.
Podobnie jest w Antarktyce. Szkiełkami są tu góry lodowe, pingwiny, wieloryby, ocean, lądolód, nunataki, skaliste oazy, foki, ptaki… Co chwila układają się w inny wzór, ale reorganizują się same. Dodatkowo i inaczej niż w moim kalejdoskopie, barwy i kształty antarktycznych szkiełek zmieniają się w ciągu dnia. Na przykład góra lodowa zmienia swój wygląd zależnie od położenia obserwatora (fizykom mogą się tu nasuwać się pewne analogie, ale zbieżność z zegarami Einsteina bądź efektem Dopplera jest tu niezamierzona i przypadkowa). W trakcie podróży, zbliżamy się do niej, mijamy, a następnie zostawiamy za sobą, a ona zmienia barwę i kształt, oglądana z różnych stron. Szczególnie efektownie wyglądają bryły lodowe zbudowane z błękitnego lodu, przewarstwionego lodem białym. Ten pierwszy krystalizował bardzo długo, drugi zaś tworzył się szybko. Razem tworzą kartki lodowej historii. Zależnie od położenia względem nas i kąta załamania promieni słonecznych, lód błękitny staje się niebieski, potem granatowy, a przez chwilę wręcz czarny, kiedy znajdzie się po stronie odsłonecznej. Inna góra z oddali ma kształt wieży, z boku zaś przypomina wielką stopę. Jeszcze inna wydaje się monolitem, a oglądana z boku przypomina fragment arkad nie istniejącego już pałacu Saskiego w Warszawie. Woda oceanu jest raz oliwkowa, raz granatowa albo szara. Ciągła zmiana barw i form elementów antarktycznego kalejdoskopu czyni go bogatszym niż mój kalejdoskop z dawnych lat.
To prawda, Antarktyda jest jak dynamicznie zmienny kalejdoskop. Już niedługo zostawimy go za sobą, wchodząc w kalejdoskop naszych zwykłych spraw. W nim możemy często przewidzieć, jak szkiełka ułożą się za chwilę, bo jest to świat dobrze nam znany. Może dlatego tak często chcemy wyrwać się z jego objęć i znaleźć się w innym, dla nas egzotycznym. Niektórzy mają to szczęście.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego