Nasi koledzy płyną w kierunku kolejnego ważnego punktu w drodze powrotnej – rosyjskiej stacji Progress na Antarktydzie. Wygląda na to, że to ostatnie chwile wytchnienia, bo na pokładzie zrobi się bardziej tłoczno.
104 dzień wyprawy
64°29.82 S, 82°26.99 E, Tz=-5°C, Patm=986 hP, stan morza 3
W sobotę było widać wszystko, w niedzielę nic, tylko śnieg, a dziś znowu widać horyzont i niebo powoli się przejaśnia.
W niedzielę planowaliśmy dostać się do kontenerów, ale śnieżyca przełożyła nasze plany na kolejny dzień. Tym razem kontenery stoją na pokładzie głównym, na specjalnej rampie o wysokości ok. 1,5 m. Poprzednio stały pokład wyżej i można było do nich wejść z poziomu pokładu. Teraz musimy je otwierać, stojąc chyba na drabinie, co nie będzie zadaniem trywialnym, o czym wie każdy, kto próbował takie drzwi otworzyć. A potem trzeba jeszcze do kontenera wejść. Można po drabinie, ale można też wskoczyć. Właśnie – wskoczyć. Mój rekord w skoku wzwyż to 1,73 m stylem przerzutowym. Czy w ogóle ktoś z młodzieży wie, jak ten styl wygląda? Jego mistrzem był onegdaj Valerij Brumel, mistrz świata z rekordem 2,18.
Pamiętam swoje zdumienie, kiedy na olimpiadzie, chyba w Meksyku, zobaczyłem w telewizorze jak John Fosbery fruwa plecami nad poprzeczką. Styl ten nazwano flop i tak już skacze się do dziś. Takim stylem pan Jacek Wszoła zdobył złoty medal w Montrealu. Pan Jacek skakał wyżej niż ja, no ale on na tartanie i w adidasach, a ja na żużlowym rozbiegu i w pepegach, trampkach z płaską, gumową podeszwą, produkowanych przez Polski Przemysł Gumowy (PPG). Nie trenowałem flopa, bo skończyłem już wiek olimpijski, ale wyobrażam sobie, że jest to technika bardziej właściwa do wskoczenia do kontenera niż styl przerzutowy. Poza tym, to w końcu aż 23 cm niżej od mojej życiówki, więc może spróbuję.
Jesteśmy w drodze do stacji Progress, ruszyliśmy wczoraj wieczorem. Trochę kiwa, więc Dmitrij nie pozwala wejść do kontenerów wcześniej niż lodołamacz stanie w lodzie, czyli raczej pojutrze. Po rannej kawie przerabiam z Aliną materiał o odkryciach Antarktydy, historii Ziemi i jej przyszłości. Ciekawią ją wzajemne oddziaływania systemów lito-, atmo- i hydrosferycznych, więc rozmowa jest żywa i interesująca.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego
To już ostatnie chwile, kiedy cieszę się samotnością w kajucie 553. Za dwa dni będę cieszył się jeszcze bardziej, mając za kompanów w kajucie 440 Adama, Wojtka i Wołodię (pamiętacie, Wołodia to paleomagnetyk z Uniwersytetu w Moskwie). Aby jednak mieszkać we czterech przez bite trzy tygodnie w kajucie takiej jak moja, musimy pozbyć się większości bagażu. Mamy jedynie kontenery, gdzie moglibyśmy je umieścić. Dlatego, może gdzieś na uboczu, aby nie rozśmieszać współpasażerów, potrenuję flopa na śnieżnej poduszce.