Sobota to długo wyczekiwany dzień dla naszych kolegów. Cytat z wypowiedzi prof. Lewandowskiego, jaki otrzymaliśmy za pośrednictwem komunikatora satelitarnego – “nie mogę się doczekać jutra, bo jutro będę mógł powiedzieć, że pojutrze bania!” – mówi sam za siebie. Oczywiście, chodzi o rosyjską saunę u zaprzyjaźnionych naukowców z pobliskiej stacji Oazis 2.
81 dzień wyprawy
66°16’29” S, 100°45,00” E, Tz=+2°C, Tw=18°C, Patm= 985 hP
Sobota to dzień sauny. Sauna to główny temat na śniadaniu. Zaczęliśmy od wymiany dotychczasowych doświadczeń, potem były opowieści o deportacji, skończyliśmy na wypadkach drogowych. Z tymi rozmowami przy stole to zawsze tak jest. Dygresja za dygresją i kończymy w malinach.
Idę do sauny pierwszy, potem odwiedzam Rosjan. Witają mnie zupą grzybową i serniczkiem a’la wiedeński. Potem Dima zagaja rozmowę o organizacji powrotu. Niby wiem i trochę wyglądam już końca wyprawy, ale zrobiło mi się nieswojo. Już? Za dwa tygodnie przyleci helikopter i nasz sen się skończy? I chcę, i nie chcę jednocześnie. Znowu rozterka, których nie lubię (vide Dzień 10).
Lato trwa. Dziś piękne słońce, za to flagi zwisają smętnie, bo w atmosferze cisza. Co wezmę łopatę do ręki, wyrzucę trochę lodu z agregatorni, to już ją odkładam i siadam na kamieniu, celebrując wczesnomarsjański widok. Niby ciśnienie OK, ale robić się nie chce. Pozostała część teamu porządkuje i reorganizuje kontener, aby przygotować go do załadunku na powrót. Skąd oni mają tyle pary? Na pierwszy ogień pójdą artefakty znalezione w bazie, będą przekazane chętnym muzeom. W końcu ruszam do kuchni i robię kiełbasę śląską w cebuli, czosnku i pomidorach, z akompaniamentem ziemniaków puree z pudełka. Chwalą potrawę, więc kraśnieję z dumy. Wieczorem pójdziemy nad jezioro zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Przesłane przez Marka Lewandowskiego